$ 41.56 € 48.01 zł 11.25
+15° Kijów +13° Warszawa +23° Waszyngton
Nasilenie terroru powietrznego nad Ukrainą: eskalacja przed pokojem czy nowa faza wojny?

Nasilenie terroru powietrznego nad Ukrainą: eskalacja przed pokojem czy nowa faza wojny?

26 maja 2025 18:00

Ostatnie dni zdają się wskazywać na przejście do nowej fazy wojny powietrznej. Druga noc z rzędu rosja przeprowadza zmasowane ataki dronami na Ukrainę. W nocy z soboty na niedzielę agresor wystrzelił w naszym kierunku 298 bezzałogowych statków powietrznych — co stanowiło rekord.

Jednak, według danych Sił Powietrznych, rekord ten nie przetrwał długo. Już kolejnej doby, w nocy z niedzieli na poniedziałek, 26 maja, ustanowiono nowy — 355 dronów. Zachodnie media publikują niepokojące nagłówki, sugerując, że wkrótce realnym scenariuszem może stać się jednoczesny nalot nawet tysiąca dronów.

Warto zaznaczyć, że Kijów nie pozostaje bierny i intensywnie rozwija własne zdolności bojowe. W dniach 20–23 maja, jak twierdzi rosyjskie Ministerstwo Obrony, rosjanie mieli rzekomo zniszczyć 1177 dronów należących do Sił Zbrojnych Ukrainy. Niemal 800 z nich nie działało w strefie działań wojennych, lecz próbowało przedrzeć się w głąb rosyjskiego terytorium — m.in. w kierunku Moskwy i innych miast zaplecza. Skutkiem tego były ciągłe opóźnienia lotów z moskiewskich lotnisk.

Taka sytuacja może świadczyć o tym, że wojna na naszych oczach stopniowo przechodzi w nową, bardziej agresywną i brutalną fazę. Jednocześnie coraz częściej pojawia się opinia, że mamy do czynienia z ostatnią falą eskalacji przed możliwym przełomem w rozmowach pokojowych — na przykład przed ogłoszeniem 30-dniowego rozejmu.

O co zatem chodzi w obecnej sytuacji? Czy rzeczywiście stoimy u progu pokoju, a obie strony próbują w ostatniej chwili zadać sobie jak największe straty? A może wręcz przeciwnie — takie uderzenia i masowe ataki jeszcze bardziej oddalają i tak już niezwykle trudny proces pokojowy? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, wspólnie z ekspertami przeanalizował to zagadnienie.

Codzienny terror: jak rosja ostrzeliwuje Ukrainę rekordową liczbą dronów

Ostatnie dwie noce były wyjątkowo trudne – zarówno dla mieszkańców Kijowa, jak i wielu Ukraińców w innych miastach kraju, które zostały zaatakowane przez wroga. Jednak najciężej miały oczywiście Siły Obrony, a zwłaszcza żołnierze obsługujący systemy obrony przeciwlotniczej.

Według danych Sił Powietrznych Ukrainy, noce z 25 i 26 maja okazały się rekordowe pod względem liczby wystrzelonych dronów-kamikadze: odpowiednio 298 i 355. Obrona przeciwlotnicza działa generalnie skutecznie – udaje się jej zestrzelić od 80 do 90 procent celów. Jednak nawet ten niewielki odsetek, który przedostaje się przez obronę, potrafi trafić w infrastrukturę albo spaść w przypadkowe miejsce, powodując zniszczenia, głośne eksplozje, a niestety także ofiary wśród ludności cywilnej.

Obecnie Moskwa niemal całkowicie zrezygnowała z użycia rakiet. O ile wcześniej zmasowane ataki wiązały się z odpaleniem setek pocisków, dziś rosjanie niemal w całości przerzucili się na drony, którymi systematycznie „nękają” Ukrainę.

Taka zmiana ma zarówno wymiar wojskowy, jak i ekonomiczny – drony są znacznie tańsze i prostsze w produkcji niż rakiety. Jednocześnie rosja stale rozwija technologie służące do zabijania Ukraińców. Eksperci podkreślają, że nowe typy rosyjskich dronów są coraz mniej podatne na działanie ukraińskich systemów walki elektronicznej (WRE). Oznacza to, że ich neutralizacja staje się znacznie trudniejsza niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Co więcej – rośnie także wydajność rosyjskich fabryk produkujących drony. Wcześniej rosja była w stanie wytwarzać około 300 BSP miesięcznie. Obecnie taką liczbę produkuje w zaledwie trzy dni. Wkrótce agresor planuje zwiększyć dzienną produkcję do 500 sztuk, a w niedalekiej przyszłości nową codziennością może stać się jednoczesny atak nawet tysiąca dronów typu „Shahed”. Żaden system obrony powietrznej na świecie nie jest w stanie poradzić sobie w 100% z taką liczbą celów naraz.

Jeśli rozmowy o zawieszeniu broni zakończą się fiaskiem, proces pokojowy utknie w martwym punkcie, a wojna będzie trwała nadal — Ukraina może stanąć przed poważnym kryzysem w systemie obrony przeciwlotniczej. De facto taki problem już istnieje, jednak jego skala może się dramatycznie zwiększyć. Wówczas Siły Obrony zmuszone będą do racjonowania użycia drogich i trudno dostępnych rakiet przechwytujących. A to znacznie obniży skuteczność systemów, które chronią ukraińskie niebo.

Порошенко піарився на комплексах ППО, але Україна їх не купувала й не  задіювала у війні, – Бондарчук

Problemy z obroną przeciwlotniczą: już istnieją – i będzie tylko gorzej?

Warto zaznaczyć, że problemy z obroną przeciwlotniczą, wynikające z ogromnej liczby celów wystrzeliwanych przez federację rosyjską, nie są niczym nowym. W przypadku tak rozległego terytorialnie kraju jak Ukraina, kwestia ochrony przestrzeni powietrznej stanowi „chroniczny” słaby punkt. Systemów obrony powietrznej nigdy nie będzie za dużo – zawsze będzie ich zbyt mało. Wynika to z ogromnej powierzchni Ukrainy, której fizycznie nie da się w całości zabezpieczyć — chyba że mówimy o setkach, a nawet tysiącach baterii i systemów przeciwlotniczych.

Kolejnym poważnym problemem, obok niedostatecznej liczby systemów, jest ograniczona dostępność amunicji — czyli rakiet przechwytujących. Pociski do zachodnich systemów są bardzo drogie i produkowane w niewielkich partiach.

Jak informuje francuski dziennik Le Monde, Siłom Zbrojnym Ukrainy skończyły się rakiety do zestawów przeciwlotniczych SAMP/T, które przekazały Włochy i Francja. Od dłuższego czasu Ukraina nie otrzymała również uzupełnienia amunicji do systemów Crotale.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy zachodnie media zwracają uwagę na ten problem. Sama Ukraina również nie ukrywa chronicznego deficytu rakiet. Prezydent Wołodymyr Zełenski i inni przedstawiciele władz regularnie apelują do państw zachodnich o dostawy większej liczby pocisków przeciwrakietowych. Amerykański senator Marco Rubio przyznał niedawno, że Kijów próbuje uzyskać od USA kolejne systemy Patriot wraz z amunicją, których — jak zaznaczył — Waszyngton obecnie po prostu nie ma na stanie.

Każda rakieta przechwytująca do nowoczesnych zachodnich systemów kosztuje co najmniej milion dolarów, a niektóre — nawet 7–8 milionów. Dla porównania: jeden „Shahed”, do którego może zostać zużyta taka rakieta (albo i więcej niż jedna), kosztuje zaledwie 30–50 tysięcy dolarów.

Ta prosta arytmetyka mówi sama za siebie i doskonale pokazuje skalę problemu. Wojna o takiej intensywności wymaga więcej zasobów, niż posiada nie tylko Ukraina, ale nawet jej zachodni sojusznicy. Nietrudno więc przewidzieć, że przy rosnącej liczbie jednoczesnych celów powietrznych, które rosja kieruje przeciwko Ukrainie, problemy z obroną przeciwlotniczą i zapasami amunicji będą się pogłębiać.

Już teraz Ukraina w coraz większym stopniu polega na mobilnych zespołach ogniowych, które zwalczają drony przy użyciu broni strzeleckiej lub lekkiej artylerii przeciwlotniczej. Siły Zbrojne Ukrainy aktywnie wykorzystują też zachodnie samoloty (takie jak F-16) w funkcji wsparcia obrony powietrznej. Niestety, nie rozwiązuje to w pełni problemu.

F-16 в Україні - коли прибудуть і для чого будуть використані | РБК-Україна

Proces pokojowy w sprawie Ukrainy: ruch jest, postępu brak

W kontekście wszystkiego, co zostało powiedziane powyżej, warto przyjrzeć się także aktualnemu stanowi negocjacji pokojowych — lub przynajmniej rozmów o zawieszeniu ognia w Ukrainie. Nawet pobieżna analiza tej kwestii daje podstawy, by stwierdzić, że ich obecny stan jest, niestety, bliski śpiączki.

16 maja w Turcji odbyły się pierwsze bezpośrednie rozmowy przedstawicieli rosji i Ukrainy od początku pełnoskalowej wojny — czyli po ponad trzech latach. W oderwaniu od kontekstu mogło się to wydawać przełomem, dowodem na to, że jakakolwiek komunikacja między stronami jest w ogóle możliwa. Jednak dziesięć dni później trzeba uczciwie przyznać, że spotkanie nie przyniosło żadnych zasadniczych rezultatów. Jedyne, co się wydarzyło, to szeroko zakrojona wymiana jeńców — ale takie wymiany miały miejsce również wcześniej, niezależnie od negocjacji.

Problem nie tkwi nawet w odmiennych stylach dyplomatycznych Kijowa i Moskwy. Sedno problemu leży w samym istnieniu Ukrainy jako niepodległego państwa. Dopóki rosja nie pogodzi się z tym faktem, trudno będzie mówić o realnej możliwości zakończenia wojny.

Obecnie negocjacje są wyraźnie przeciągane. W poniedziałek, 26 maja, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że nic mu nie wiadomo na temat terminu kolejnego spotkania delegacji rosyjskiej i ukraińskiej. Jednocześnie Kreml oskarżył Siły Zbrojne Ukrainy o „ataki na infrastrukturę cywilną” — co, jak to się mówi, brzmi wyjątkowo cynicznie, biorąc pod uwagę skalę rosyjskich zbrodni wojennych.

Jednym z najbardziej wymownych sygnałów obecnego kryzysu w procesie negocjacyjnym są ostatnie publikacje byłego prezydenta rosji Dmitrija Miedwiediewa. Opublikował on mapę Ukrainy, na której niemal całe jej terytorium oznaczono jako „strefę buforową” między rosją a Europą. Według Miedwiediewa, „tak będzie wyglądać strefa buforowa”, jeśli Zachód nie zaprzestanie wspierania „banderowskiego reżimu”. To jawna kpina z idei ukraińskiej państwowości, którą należy traktować wyłącznie jako groźbę całkowitej okupacji Ukrainy.

Przypomnijmy też, że niedawno miała miejsce druga rozmowa telefoniczna między władimirem putinem a Donaldem Trumpem. Uwaga opinii publicznej skoncentrowała się na prezydencie USA: Trump publicznie chwalił się „doskonałymi relacjami” z rosyjskim dyktatorem i zapowiadał, że „pokój nadejdzie już wkrótce”. W praktyce jednak rosja kontynuuje rekordowo intensywne ataki dronami na Ukrainę — co zdecydowanie nie świadczy o rychłym zakończeniu wojny.

Na tym tle retoryka amerykańskiego lidera zaczyna się zmieniać. Dziś, wyraźnie zirytowany, oświadczył m.in., że „putin oszalał”, „po prostu zabija mnóstwo ludzi”, i że „Trumpowi się to nie podoba”. Na razie jednak wszystko ogranicza się do słów. Ogólna reakcja Stanów Zjednoczonych na brutalną eskalację ze strony Kremla wydaje się słaba i nieprzekonująca.

Трамп заявив, що переговорив із Путіним про Україну: про що йшлося

Opinie ekspertów

Portal UA.News zwrócił się do dwóch ekspertów: specjalisty ds. wojskowości, pułkownika SBU w stanie spoczynku Ołeha Starykowa, oraz politologa, dyrektora Centrum Badań Politycznych „Penta”, Wołodymyra Fesenki.

Odpowiadając na pytanie dotyczące deficytu amunicji do systemów obrony przeciwlotniczej, Ołeh Starykow zaznaczył, że problem ten ma kilka wymiarów: polityczny, wojskowy oraz przemysłowo-gospodarczy.

„Najdroższym elementem wojny jest stworzenie zintegrowanego systemu obrony przeciwlotniczej. Gdy Związek Radziecki budował taki system w ubiegłym stuleciu, jego twórcy porównywali to zadanie do stworzenia potencjału jądrowego. To pokazuje skalę trudności – to poziom strategiczny. Pełne zabezpieczenie przestrzeni powietrznej kraju wymaga setek miliardów dolarów. Otrzymaliśmy od zachodnich partnerów systemy OPL — są nowoczesne, skuteczne (nawet do 80% efektywności), ale zarazem niezwykle kosztowne. Najdroższe komponenty tych systemów to radary. To właśnie one są najczęstszym celem rosyjskich ataków. Rakiety to zużywalny materiał. Wróg robi wszystko, by osłabić naszą obronę powietrzną — stale poluje na jej elementy i prowokuje nas do maksymalnego zużycia amunicji, by wyczerpać nasze zapasy. Ostatnie dni to klasyczny przykład operacji powietrznej: nie chodziło tylko o uderzenia w obiekty, ale też o rozpoznanie i wyczerpanie zasobów systemów OPL” — wyjaśnił Starykow.

Według niego jedna rakieta przechwytująca systemu Patriot kosztuje od 3 do 8 milionów dolarów według cen rynkowych. Koszt produkcji wynosi około 1 miliona dolarów. 

„Ile rakiet do systemu Patriot produkuje się rocznie? 600 sztuk w Stanach Zjednoczonych. Kolejne około 100 rakiet wytwarza Japonia na licencji. To oznacza, że przy tak intensywnej wojnie fizycznie nie ma wystarczającej liczby tych pocisków. Rakieta do systemu SAMP-T kosztuje około 2 miliony dolarów. Produkuje się ich również bardzo niewiele. Taka sama sytuacja dotyczy systemu Crotale. To bardzo drogie rozwiązania. Żadna gospodarka świata nie wytrzyma kosztu zestrzeliwania 'Szahedów' o wartości 50 tysięcy dolarów rakietami, które kosztują miliony. Potrzebujemy, żeby cały światowy przemysł zbrojeniowy pracował na nasze potrzeby” – komentuje ekspert.

Zdaniem Starykowa wyjście z tej patowej sytuacji jest dość proste: rozwijać własny system obrony przeciwlotniczej, własne rakiety i modernizować istniejące systemy. 

„Możemy produkować własne rakiety przeciwlotnicze. Dysponujemy odpowiednim zapleczem przemysłowym. Jeśli zaczniemy samodzielnie wytwarzać zarówno rakiety, jak i systemy, a do tego nauczymy się racjonalnie gospodarować amunicją — sytuacja ulegnie poprawie” – podsumowuje Ołeh Starykow.

Politolog Wołodymyr Fesenko, zapytany o to, jak oczywista eskalacja wojny ma się do procesu pokojowego po spotkaniu w Stambule, stwierdził, że mieliśmy do czynienia wyłącznie z akcją propagandową, która nie miała nic wspólnego z realnym procesem pokojowym. Jedynym pozytywnym elementem tamtego wydarzenia była zakrojona na szeroką skalę wymiana jeńców — ale jak zaznaczył, była ona przygotowywana jeszcze przed rozpoczęciem rozmów. 

„Na negocjacje w Stambule nalegali Amerykanie — tylko dlatego w ogóle się odbyły. putin miał jedynie pokazać, że niby jest gotowy. Było to wydarzenie o charakterze taktycznym, w którym każda strona odegrała przypisaną sobie rolę — na potrzeby USA. W rzeczywistości proces pokojowy został zainicjowany przez Stany Zjednoczone już w lutym, a Stambuł był jedynie jednym z jego etapów, realizowanym z amerykańskiej inicjatywy. Jednak większość ekspertów — w tym ja — już wtedy sceptycznie oceniała szanse na sukces. Po Stambule stało się jasne, że nic z tego nie wynikło. To ślepy zaułek. rosja prezentuje tę samą postawę, co wcześniej. Strategia Kremla polega na równoczesnym prowadzeniu wojny i jej eskalacji, przy jednoczesnym udawaniu chęci negocjacji — wyłącznie na potrzeby Donalda Trumpa i ewentualnych bezpośrednich rozmów między nim a putinem. To raczej imitacja niż realne negocjacje” — mówi Fesenko. 

Zdaniem politologa, gdyby nie czynnik Trumpa, putin w ogóle nie prowadziłby żadnych rozmów. Paradoks polega na tym, że negocjacje — tak ze strony rosji, jak i w pewnym sensie również ze strony Ukrainy — to w istocie teatr wystawiany dla jednego widza: prezydenta USA. 

„To spektakl dla jednego odbiorcy. Różnica polega na tym, że my, w przeciwieństwie do rosji, naprawdę chcemy, żeby te rozmowy przyniosły efekt — choćby w postaci zawieszenia broni. Niestety, dziś porozumienie w sprawie zakończenia wojny jest niemożliwe. Różnice między Ukrainą a rosją są zbyt głębokie. I to jest coś, czego Trump nie rozumie. Dlatego wszystkie rosyjskie propozycje, wszystkie te memoranda, deklaracje — to symulakry, pusta forma, zwykła mistyfikacja. W nadchodzących miesiącach zobaczymy dwa równoległe procesy: negocjacje, które nie przyniosą żadnych efektów, oraz dalszą eskalację działań wojennych” — podsumowuje Fesenko.

Аналітики JPMorgan змоделювали 4 сценарії завершення війни РФ проти України:  подробиці - Комерсант Український Комерсант Український

Wnioski są pesymistyczne: obecnie nic nie wskazuje na to, że wojna zbliża się ku końcowi. Nic nie zapowiada, że obecna eskalacja nagle zakończy się pokojem czy nawet zawieszeniem broni. Wręcz przeciwnie — wszystko wskazuje na to, że władimir putin jest dziś bardziej niż kiedykolwiek przekonany o swojej sile i konsekwentnie realizuje plan „dobicia” Ukrainy. To oznacza, że w najbliższej przyszłości należy spodziewać się dalszego nasilenia terroru powietrznego oraz nowych rosyjskich ofensyw na froncie.

OSZAR »